Ya en Colombia los días se sucedían uno detrás de otro sin rumbo, sin objetivo, sin dejarme de preguntar qué hago aquí. Es imposible mantener siempre el nivel de atención y sorpresa y las ganas de hacer fotos; a ello se sucedió el cansancio, la apatía y el calor asfixiante que unidos trajeron la fiebre. Fiebre que acabó siendo malaria, esa palabra que infunde tanto respeto. En mis viajes siempre he tenido un ángel de guarda, que sigue a mi lado en éste. El tipo de malaria es el menos dañino y unos días con fiebre y sudores fueron suficientes. En principio estoy curado pero me siento débil. Unos días comiendo en casa es lo que ahora me haría mucha falta.
Aneta por su parte, sufre cómo puede el calor, me ayudó en lo que pudo con la fiebre y sigue buscando la esencia de Colombia ya que aquí constantemente nos intentan engañar.
Nuestra última visión de peru desde los aires. Este manto verde, tan uniforme, tan inmenso que acaba fundiéndose con el cielo. Ese manto que nos cobijo durante semanas, impidiéndonos respirar y sacar la cabeza para ver un trocito de horizonte.
Opuszczamy Peru i lecimy na polnoc Kolumbii. Nad nami chmurki a pod nami dzungla amazonska, ogromna i nieprzenikniona.
Z Leticii, najbardziej odizolowanego miasta w dzungli robimy skok do Kartaginy, na karaibskim wybrzezu, slynnej niegdys z piratow i handlu niewolnikami. Na zdjeciu dzieci w mundurkach wracajace ze szkoly.
Kartagina jest dzis spokojnym, zamoznym miastem turystycznym z piekna postkolonialna architektura. Centrum miesci sie w obrebie dawnych murow strzegacych miasta. Ale to tylko czesc prawdy. Poza murami rozciaga sie wielokrotnie wieksza niz centrum metropolia…brudu, prowizorki i biedy.
Kolombia od zaledwie kilku lat jest krajem, po ktorym mozna bezpiecznie podrozowac. Mieszkancy mowia nam ze to zasluga obecnego prezydenta Uribe. Dzis miasta strzega tacy oto aniolowie strozowie.
Paseando por Cartagena, escuchando arrullos de palomas, vendedores de gaseosas paseando con sus carritos, vendedores de gafas y ‘tinteros’, Ésos ángeles morenos que venden en la calle café bueno y barato
Wsrod golebi przechadzaja sie rowniez uliczni handlarze : pan z kawa w termosach, inni z napojami orzezwiajacymi, okularami czy przekaskami…Museo de Arte Contemporáneo de Cartagena
Zwiedzamy muzeum sztuki wspolczesnej i bardzo ciekawa wystawe malarzy kolumbijskich. Na zdjeciu dzielo Augusto Rivera z Bogoty.Que mezcla tan impresionante entre la raza negra, la blanca y la indígena. Estoy en Colombia, pero me siento como si estuviera un Cuba! Y Dios sigue haciendo de las suyas, colándose en todos los rincones, a todas horas
To nie jest wnetrze kosciola, ale bar. Wsrod Jezusa, Maryii I wszystkich swietych jest tez nasz papiez. Podobne dekoracje znajduja sie w prywatnych domach. Nierzadkim zjawiskiem jest pismo swiete na specjalnym piedestale, zaraz obok telewizora – najwazniejszego melba. Wszechobecny Bog. Brakuje go jednak czasem w sercach wielu kolumbijczykow probujacych nas oszukac przy jakichkolwiek zakupach czy oplatach. A moze tylko odbieraja sobie za czasy kolonialne, kiedy to my, Europejczycy wywozilismy z ich kraju co sie dalo? Lub maja inne rozumienie uczciwosci…no bo przeciez mimo wszystko sa dla nas mili i serwuja usmiechy.Esa delgada línea que separa lo artístico de lo kitsch
Wnetrze autobusu rodem z kasyno ;)
Desafortunadamente no hay fotos pero salimos por Cartagena llamado por este ritmo caribeño redescubriendo el sabor de la noche, las cervecitas las charlas en la plaza que tanto habíamos añorado en Perú. Esas noches las pasamos en la probablemente habitación más pequeña de la ciudad, donde tenía que dormir en diagonal y un techo de maderas agujereadas separaban nuestras cabezas del cielo
W Kartaginie poznajemy Eryke i Carlosa, miejscowa mlodziez pracujaca. Spotykamy sie wieczorami na Placu Trojcy Swietej w dzielnicy Getsemani, gdzie bawi sie pelno dzieci a dorosli przychodza posiedziec, pogadac, napic sie albo sprobowac super pysznych hamburgerow z gar kuchni. Jakze milo porozmawiac na niekonczace sie tematy: o zyciu, polityce, jedzeniu, muzyce, kulturze, relacjach miedzyludzkich…i wiecej…wreszcie mamy okazje isc z miejscowymi na prawdziwa potancowke w rytmie salsy. Brakowalo nam tego w Peru!
Niestety nie mamy zadnych zdjec ani rysunkow z naszymi znajomymi ani z naszego taniego hoteliku i tak malutkiego pokoju, ze czesiek musial spac na lozku w poprzek, zeby mozna bylo zamknac drzwi.Cómo los acróbatas del circo, metidos en un cañón salimos disparados de nuestra mini-habitación a playa blanca. Agua de color hipnotizante, escuchar el ruido de las olas, comer pescado fresco, dormir la siesta en hamacas, leer, pasear…
Skoro jestesmy w karaibskiej czesci kraju to czas na turkusowe wody! Wyprawa za miasto na Biala Plaze to prawdziwe wyzwanie: najpierw autobus z centrum na osobliwie cuchnace przedmiescia, potem lodka, ktorej nie ma, bo niedziela; wiec inny autobus i kolejna lodka, a potem jeszcze motory po zwirku i jestesmy. Piekna pogoda, woda przezroczysta, brzuchow opalanie. Wieczorem zadowoleni wskakujemy w hamaki i zaczynamy snic pod gwiazdami…
az tu nagle znajomy glos….bzzzzbzzzz….KOMARZYSKA!! Nie da sie spac. Uciekamy do namiotu, ale tam jeszcze gorzej, bo taki ukrop, ze nie ma czym oddychac. Rano ciag dalszy zabawy. Male muszki, jeszcze gorsze od komarow, lataja dookola podekscytowane i wlaza do nosa i do oka nie dajac zjesc sniadania…no chyba ze na stojaco w wodzie. No coz, nie jest to taki raj jak pokazuja w telewizji czy w katalogach z biur podrozy…no quiero hacer envidia a nadie; por la noche, hora de los mosquitos y dormir se hace una tarea imposible. En la hamaca te comen, dentro de la tienda de campaña te asfixias.
Eso sí, los 2 colores de mi piel se han fusionado finalmente en uno
Kiedy w koncu odlatuja komary i konczy sie godzina malych muszek Czesiek ucina sobie drzemke…
La letra ingeniosa de nuestro amigo y su sonrisa que no me transmite sino buena onda abren nuestra cartera para darle algo de plata. Las letras dicen algo así como: mejor es pedir que robar y mejor que pedir incluso es ofrecer música y animar el trayecto a la gente
W autobusie czesto pojawiaja sie muzycy spiewem zarabiajacy na zycie. Oprocz ciekawych glosow maja tez wyobraznie do instrumentow, ktore robia np. z tarki kuchennej... oraz improwizowanych pouczajacych zakonczen w zamian za zwykle wyciaganie reki : “ lepiej jest poprosic niz ukrasc i lepiej podarowac ludziom mila muzyczke, ktora uprzyjemni im podroz la la la”.
Drogi Klijencie, informujemy ze miedzy 1wsza a 5ta rano nie ma obslugi. Ten hotel woli klijentow pracujacych za dnia i odpoczywajacych noca. Zabronione jest spozywanie napojow z wesolej poleczki. Wartosciowe rzeczy prosze zostawic w administracji. Sandra.
Cambiar de país siginifica empezar de cero en muchos aspectos. Descubrir cómo moverse gastando el mínimo de dinero puede llegar a ser una odisea. Trayecto Cartagena - Mompox nos hicieron falta casi 2días! (para no más de 600km). Una buseta, otra al día siguiente, a bordo de un Johnson (el barco más lento y económico) y otro taxi…
Dwa dni potrzeba nam na przejechanie niecalych 600 km…z Kartaginy do Mompos (tu pisane : Mompox). Odleglosci i transport sa tu zupelnie inne niz w Europie. Jedziemy kawalek samochodem przerobionym na busa, mala lodka Johnson, bo nie doczekalismy sie na prom,
motorem, bo wszystko, co sie przemieszcza moze byc taksowka...
Ostatni etap pokonujemy taksowka, ktora odmawia posluszenstwa i wypluwa spod siebie czesci samochodu…
Mompox, postkolonialna architektura rodem z Hiszpanii…
Stolik lub kartonowe pudelko, komorka i osoba, czyli budka telefoniczna po kolumbijsku.
Spotykamy bardzo milego i wesolego Viktora Hugo (juz taki byl we Francji ;), ktory obwozi nas po miescie swoim samochodzikiem reklamujacym wydarzenia w miescie i od czasu do czasu mowi: pozdrawiamy naszych gosci z Europy, ktorzy przyjechali nas poznac… ;) Machamy wiec i usmiechamy sie do wszystkich przygladajacych sie nam mieszkancow. Viktor opowiada nam (przez mikrofon) gdzie kto mieszka i wykorzystuje okazje by wspomniec o swoim kandydacie na nadchodzace wybory prezydenckie.
Zatrzymujemy sien a obiad przy drodze…smazone ziemniaki, smazona kiszka, wszystko smazone...
Mompox i nasz ulubiony plac, gdzie przychodzimy wieczorami na tania i pyszna pizze i gdzie pan od piwa i kibelkow puszcza swoje romantyczne skladanki muzyczne.
Mockus jest jednym z kandydatow w wyborach prezydenckich, ktore maja sie odbyc 30stego maja. Reprezentuje partie zielonych. Z pochodzenia Litwin. Jest fizykiem i matematykiem, znanym z takich ekscesow jak pokazanie dupki na konferencji albo wjechanie na sloniu na swoj wlasny slub. Uchodzi za szalonego i inteligentnego naukowca i popieraja go glownie mlodzi i intelektualisci.
Os habéis preguntado alguna vez quién determina cuando una droga es legal o no?
Droga po hiszpansku znaczy narkotyk. Moglibysmy wiec przeczytac: “Narkotyki w razie naglej potrzeby. Dostepne cala dobe”. W koncu Kolombia to oslawiony kraj przemytnikow narkotykowych ;) Ale droga to rowniez leki…i powyzsza tabliczka dotyczy apteki calodobowej…
Llevo 2noches a 39de fiebre y nos encontramos en el hospital de Mompós donde las aspas del ventilador marcan el ritmo y el llanto de un bebé combate el aburrimiento.
Po dwoch nocach wysokiej goraczki, Czesiek wybiera sie do szpitala…caly dzien zajmuje nam chodzenie po lekarzach, robienie analiz, dzwonienie do agencji ubezpieczeniowej (ktora odpowiada nam dopiero pod wieczor)…
-Co w koncu doktorze? Dziewczynka czy chlopczyk?
-Malaria…
Después de unos cuantos análisis y caminar arriba y abajo por el pueblo bajo un sol infernal nos dan el resultado. Fue niño o niña doctor? Fue malaria
Wyjezdzamy z Mompox. Czesiek zaczyna leczenie od tanich pastylek, ktore podobno nie zawsze pomagaja. Jedziemy wiec do innego miasta gdzie maja lepsze metody na malarie. Spotykamy milego woznice i marzy nam sie taki autostop…ale nie mamy czasu…moze nastepnym razem…
Wracamy wiec do Marangue, zapadlej miescinki na polnocy Kolombii, przez ktora juz przejezdzalismy. Upal jest tu tak ogromny, ze cialo przykleja sie do ubrania. Jest moze 40 stopni…albo i wiecej. A zaznacze tylko, ze to zima.
Chcialabym sie przejsc ale kurcze, no nie da sie…nawet na balkonie w cieniu z zimnym soczkiem a krople potu na klacie i wasy z wody.
Zostajemy tu 3 dni bo padlo na weekend a potem dzien wolny dodatkowy i klinike otwieraja dopiero we wtorek. Na szczescie rodzinka prowadzaca nasz hotel jest przemila a pokoj ma okno, duza lazienke z lustrem i wiatrak. Wiecej nam do szczescia nie trzeba.
Surrealizm tutejszych cmentarzy : pastelowe zabawne domki, ogolny chaos, recznie pisane nazwiska zmarlych.
Uwiedzeni rytmiczna muzyka zachodzimy do salonu gry w bilarda…jestem jedyna kobitka, a dookola sami rosli faceci popijajacy piwko i grajacy kolejne kolejki. Ale podoba mi sie i przyjemnie sie tu rysuje.
Wielka mama siedzi w drzwiach domu-sklepu i kontroluje sytuacje obierajac maniok.
Czeskowa malaria nie wydaje sie zbyt grozna...miasto jest nieciekawe i upal nie daje wyjsc z domu…za to w telewizji programow co niemiara…a na jednym z nich mecz Barcy.
Wyjezdzamy do Sincelejo, gdzie nasza agencja ubezpieczeniowa znalazla nam w koncu klinike. Czesiek zasypia na fotelach czekajac na wyniki kolejnych badan…zmeczony i oslabiony. Sin mu sie obiadek u babci lub mamy.
Nie zawsze jest fajnie byc wysokim. Czesiek patrzy pod nogi a widzi gwiazdy…od kolejnych uderzen w futryny drzwi.
Kolombijskie dziewczyny sa piekne …i pelne zaokraglen…
Suerte con la crisis de malaria, hacer un largo descanso sería bueno. Buscad un lugar que os produzca tranquilidad y no tengas que estar peleándotelo todo, sentaros a ver pasar la vida despacito, que nadie dijo que fuera obligado coger un medio de trasporte cada dos días.A veces el viaje nos puede y hay que frenar para volver a sentir el placer de conocer cosas nuevas.
ResponderEliminarUn beso, Antonia.
Malaria ! que susto! ,entonces es cuando se hace tremendamente real la distancia entre nosotros, ni podeis venir unos dias a reponeros ni podemos ir a cuidarte y mimarte: traerte macarrones de tu madre ,caldo de tu abuela y yo chocolate y sobretodo besos y abrazos. CIERRA LOS OJOS Y SIENTELOS.
ResponderEliminarSabio consejo el del comentario anterior, lo secundo:parar las maquinas, descansar y reponeros. VISCA EL BARÇA, som el millors
os mando muchas fuerzas cesc!!!
ResponderEliminarFrancesc, ahora sí que eres un aventurero con todos los galones :)
ResponderEliminarUn abrazo, casi, casi, desde tu tierra (pasado mañana me voy unos días a Barcelona)
Ei, Francesc!!!! soy Chapitu, tu aventura engancha mas que el mejor culebron de sur america!!! No sabes bien lo que me alegra que estes disfrutando del viage. Ya lo sabes, que siempre hay buenos y malos momentos, pero siempre los mejores perduran al pasar los años, A DISFRUTARLOS TOCA.
ResponderEliminarUn fuerte abrazo a los dos!
Pd: seguro que los mosquitos no son tan canivales que en la habitacion de Roma!
si alguien me podía emocionar escribiéndome era chapitu. no sabes lo que significa este mensaje para mi, que sigas nuestro blog y lo que me alegro que te alegres que estemos disfrutando el viaje (a ratos claro, no siempre, sino sería aburrido)
ResponderEliminarPD los mosquitos de roma no durarían ni un asalto con los de aquí
EI GUAPOS QUINA AVENTURA,FAREU NETEIXA DE TOT,QUINA PASADA,ES COM ESTA A KILOMETROS DE AQUI,O AMB UN ALTRA DIMENSION, EP A QUILOMETROS JA ESTEU......EL VERD DESDE L`AVIONETA DEL PERU ES ESPECTACULAR....
ResponderEliminarMOLTES ABRASADES I BESITOS CRIS DE LLEIDA
hola hola caracolaaaaaa! un besazo enorme de la pequeña lokita de la selva! soy vane, x si no os habiais dado cuenta, jijiji yi digo en santa fe aunque he tenido qre venir a iquitos a curarme de malaria. os echo de menos, erais una alegria para mi; en fin, espero ver pronto las nuevas fotos de la familia y espero q todo siga genial, os deseo lo mejor
ResponderEliminarBuena Aneta - Francesc!!
ResponderEliminarQué gusto viajar con ustedes, con su letra, con su imagen, con su arte. Esperamos que Cesc ya vaya bien de la malaria y que aparezca la esencia de Colombia.
Un abrazo grande y estaremos en contacto.
BUEN VIENTO!!
Gonzalo y Patty - Chile
jajajaja, que bien el blog. las curvas de las colombianas!!! jajaja, cuidate de la malaria, ahorra energía.
ResponderEliminarlos dibujos de aneta son alucinantes. muy bien, chicos ,adelante!!!
ale
pozdrawiam i czekamz utęsknieniem jak w realu będziesz to opowiadać nam i na nowo przerzywać ,. mam dla cie niespodzianke. marek MArecki z Bieszczad.
ResponderEliminar