Huamachuco,23 III 2010,
Dzisiaj poszlismy zwiedzac okoliczne ruiny. Byly one zaledwie pretekstem, bo wlasciwie nie bylo co zwiedzac. Miejscowi na pytanie: A co tu bylo? Odpowiadali: aha…ehe… Sami by pewnie chcieli wiedziec. Ale wyprawa poza miasto byla bardzo ciekawa.
Najpierw zaatakowala nas staruszka, ktora sobie mocno splunela przez prog na droge, nie widzac, ze wlasnie nadchodzimy. Malo brakowalo i by w nas trafila. Potem nie wiedziala za bardzo co poczac wiec sie po prostu usmiechnela.
Potem udzielilismy wywiadu lokalnemu radiu o wdziecznej nazwie Radio Super Gwiazda. Zajrzelismy tam z ciekawosci bo bylo glosno i otwarte i juz za chwile siedzielismy przed mikrofonem. Prowadzacy chlopak zrobil wstep, w ktorym sam juz zachwalil pod niebiosa walory turystyczne Huamachuco i okolic a potem dal nam sie wypowiedziec, jako gosciom specjalnym, w celu potwierdzenia tego, co sam powiedzial. W kazdym razie bylo wesolo… i bardzo glosno.
Przy ruinach znajdowala sie szkola a kolo szkoly wielka laka. Na lace cala gromadka dzieci. Juz z daleka zaczely wolac na nasz widok : gringos, gringos. Potem niby to podchodzily, a jak juz byly blisko to uciekaly. Itak kilka razy.
Tu mowi sie dzieciom, ze gringos kradna, tak samo jak w Polsce co niektorzy strasza dzieci, ze jak nie beda grzeczne to przyjdzie diabel (czyli Murzyn) i ich zlapie do worka ;).
Potem, jak pobiegly na lekcje, Czesiek zajrzal do nich do klasy, ale niesmialy sie odezwac. Pani nauczycielka tlumaczyla im: nie bojcie sie, gringo to tez czlowiek, jak wy ;).
Jeden dzieciaczek podszedl do nas na lace. Przywital sie I mowil tylko aaa. Pokazywal wszystko palcem, dotykal, otwieral, wyjmowal, ogladal. Pokazalam mu troche jak malowac moimi farbkami I nie chcial mi potem oddac zeszytu, tak mu sie spodobala zabawa. Narysowalam mu wiec portret I dostal go w prezencie. Z radosci wyjal sobie fiutka I wysikal sie z wielkim usmiechem w nasza strone... na pozegnanie. No coz, mozna i tak ;).
Rozmawialismy dzisiaj z wieloma miejscowymi. Wszyscy byli bardzo mili. Zatrzymalismy sie tez przy dwoch domach troche porysowac. Tutejsze dzieci sa zwykle niby niesmiale, ale szybko sie rozkrecaja kiedy nabiora zaufania.
Kobitki szyja tu bezposrednio przy drodze, przed domem. Maja tu lepsze swiatlo I wiecej miejsca. Do tego jest ciekawiej, bo zawsze ktos przejdzie, zagada. Material lezy bezposrednio na ziemi, ale nikomu to nie przeszkadza. Zreszta szyja glownie te ich bordowe spudnice, a na ciemnym brudu tak bardzo nie widac. Pokazuja nam tez domowej roboty ponczo. Trzeba az trzy miesiace na wykonanie czegos takiego, albo I wiecej, jesli jest kilka kolorow. Same tez przeda wrzeciono (rowniez na drodze). Potem sprzedaja swoje wyroby na tutejszym targu albo gdzie sie da.
Tu ludzie zwykle sa biedni i bardzo w tej biedzie zaprawieni, grubo ciosani i wysmagani sloncem.
W miastach i okolicach miast, przy granicach i w miejscach odludnych trzeba uwazac, bo moze byc niebezpiecznie ale daleko w gorach, gdzie nie ma naszego drapieznego kapitalizmu tylko ich miejscowa bieda, ludzie zwykle sa baaardzo mili, ciekawscy, przyjazni…
A dzieci jak dzieci. Nawet jak usmarkane po same pachy to wesolo bawia sie na drodze.
En Huamachuco los mototaxis invaden la ciudad. De todos los colores; cuerpo de moto, capacidad para dos pasajeros, zumban arriba y abajo durante todo el dia
mototaxi, tutejszy srodek transportu...
esta mañana entramos a curiosear en RADIO SUPER ESTRELLA 91.3fm! y el locutor Anibal, nos hizo una entrevista en riguroso directo, con cumbia de fondo
Muchos campesinos andan y desandan cada dia la distancia de sus casas hasta la ciudad. Burros, caballos, ovejas y perros les acompañan
Al lado de las ruinas de Wiracochapampa encontramos este prado donde los niños juegan su recreo rodeados de montañas.
Me cuelo en la escuela, y los niños me gritan: gringo! aunque cuando entro en su clase todos son timidos e incluso miedosos; aqui no llegan muchas noticias del mundo exterior
ruinas de Wiracochapampa
abuela, hija y nieta, todas tejiendo
unas sacan el hilo de la madeja; otras lo giran en una peonza para hacerlo mas grueso y las mayores cosen a maquina.
Un poncho de lana les toma unos 3meses para hacerlo.
primero no nos dicen nada, luego unas risas y finalmente dan lo mejor de si mismos delante de la camara!
los peruanitos y la gringuita
deisy elisabeth con su traje de escuela w mundurku szkolnym...
c'est bien d'avoir les images en regard des photos, Nino aime beaucoup les "wouatures-vagon"
ResponderEliminarla bise
Melle FRED & Co.
Hola chicos, somos Iña y Eva( nos conocimos en Borja). Nos encanta recibir vuestras noticias son unas fotos y unos cuadritos hermosos, enhorabuena! A ver si nos salen las cosas como está previsto y podemos vernos allí prontito.
ResponderEliminarUn abrazo fuerte y disfruten por nosotros de esa humanidad tan maravillosa
Hola guapos!!!!
ResponderEliminarLas fotos y los dibujos impresiinantes.
Besos lili
Neus
ResponderEliminarMe encanta ver esa parte del mundo a traves de vuestros ojos, es maravilloso la humanidad y el amor que transmitis a traves de vuestras fotos y dibujos.
Seguir caminando con todo ese amor.
Un fuerte abrazote valientes.
merci a todos para comentarios :)
ResponderEliminarhehe si nino puisse voire les buses de lima il deviendra fou, il y a de toutes les colores y formes et ils font beaucoup de bruit :)
iña y eva, esperamos veros por aqui pronto
kinkinita te echamos de menos!
merci tata pels teus anims! petons!
hola felicitats estic feliÇ al veure la vostra frescura al fe tot el que feu,contacta amb la gent, mostraus tal com sou fen arriba el misatge de que tots som iguals ,es un von cami per creixe en devant l`_aneta es va superan ella mostra la seua inocencia picarona amb el dibuixos y tu u pintes amb la gent real una abrassada..........
ResponderEliminar